czwartek, 30 czerwca 2016

Kocham książki book TAG

Dawno nie było żadnego tagu, więc oto nadchodzę. Tag podkradłam od http://czytam-pisze-recenzuje-polecam.blogspot.com/. Serdecznie zachęcam do zajrzenia na bloga Poli ;)

Przejdźmy do rzeczy. Przed Wami kocham książki book TAG. Zapraszam

1. Jaki gatunek książki najczęściej wybierasz?
Najczęściej? Fantastyka lub kryminały. Zależy na co mam ochotę.

2.Wolisz książki papierowe, audiobooki czy ebooki?
Nie potrafię się skupić przy audiobookach, więc wybieram jedynie papierowe książki i ebooki. Bardziej wolę książki papierowe ale nie mam żadnego problemu, żeby przeczytać ebooka, a nawet często jest to dla mnie wygodniejsza opcja. 

3.Jaka książka zrobiła na Tobie największe wrażenie?
Mapa czasu. To było... wow.

4.Co najpierw? Książka czy ekranizacja?

Różnie. Nie mam jakiegoś parcia, żeby przeczytać książkę przed obejrzeniem filmu. Czasem film sprowokuje mnie do sięgnięcia po książkę, a innym razem jest na odwrót.

5.Gdzie czytasz?
Przeważnie w łóżku leżąc lub siedząc i opierając się o ścianę. Ebooki czasami czytam na komputerze, ale nie za długo.

6.Jaką książkę ostatnio kupiłaś?
Cyrk nocy.

7.Co czytasz aktualnie? Co przeczytałaś ostatnio? Co zamierzasz przeczytać niebawem?
Dzisiaj dokończę pierwszy tom Harry'ego Pottera. Poza tym cały czas czytam Opowieści miłosne, śmiertelne i tajemnicze Edgara Allana Poego. Gdy skończę, zabiorę się chyba za Cień wiatru. A co potem? Tego dowiecie się już jutro z podsumowania czerwca :)

8.Czy używasz zakładek?
Używam. Mam ich około 5. Czasem jak muszę się pilnie oderwać od czytania lub nie chce mi się wyciągnąć ręki po zakładkę, wkładam między strony telefon/etui od telefonu/kawałek pościeli/coś innego co mam akurat pod ręką.

9.Jaka jest Twoja ulubiona książka z dzieciństwa?
W dzieciństwie czytałam tylko lektury (wstyd, wiem!). Chyba najbardziej spodobał mi się Tomek w krainie kangurów. Znaczy nie Tomek, książka :D

10.Czy oceniasz książki po okładce?
Tak, chyba, że to książka autora, którego znam i lubię lub zaciekawiła mnie czymś innym, na przykład tytułem albo ktoś mi ją polecił, wtedy okładka raczej nie jest istotna.

11.Czy ulegasz promocjom książkowym na książki?
Zależy. Przeglądam ofertę i patrzę czy jest tam jakaś książka, którą baaardzo chciałam mieć i jeśli jest, i to w okazyjnej cenie, kupuję ją. Ale gdy promocja jest słaba, lub nie ma w niej żadnej książki, na którą od dawna miałam chrapkę, odpuszczam.

12.Na jaką ekranizację zaplanowaną na rok 2016 czekasz?
Może "czekać" to za dużo powiedziane, ale z chęcią obejrzałabym Inferno.

13.Jaką książkę powinien przeczytać każdy, bez względu na zainteresowania?
Myślę, że Portret Doriana Graya. Powieść fantastycznie napisana, ciekawa i z przekazem. Pewnie jest mnóstwo innych książek, o których powinnam tutaj napisać, ale w tej chwili przychodzi mi do głowy jedynie powieść Wilde'a.

14.Jaka jest Twoja ulubiona książka?
Nie chciałam się powtarzać, ale Mapa czasu. Skłamałabym podając inny tytuł.

15.Masz jakieś książkowe postanowienia na 2016?
Tak, chciałabym przeczytać 100 książek. 50 za mną, więc myślę, że dam radę.

16.Autor, którego możesz polecić w ciemno?
Jacek Piekara, Jakub Ćwiek, obowiązkowo Remigiusz Mróz. No i przede wszystkim Felix J. Palma, czyli autor najlepszej na świecie Mapy czasu.

17. Częściej czytasz książki wypożyczone czy wolisz własne zakupy?
Raczej swoje własne. Z biblioteką mi nie po drodze ostatnio.

To już wszystko. Nikogo nie otaguję, po prostu kto chce niech odpowie na te kilka pytań. Frajda gwarantowana!

wtorek, 28 czerwca 2016

Przysięga królowej. Historia Izabeli Kastylijskiej - recenzja

Historia nigdy nie była moim ulubionym przedmiotem. Zawsze miałam problem z chronologią, nauką dat czy regułek. Według mnie moja wiedza historyczna jest raczej niewielka i fragmentaryczna. Dotychczas unikałam książek o wybitnych władcach czy ważnych momentach w historii świata. Bałam się, że czegoś nie zrozumiem czy nie będę wiedzieć. Wreszcie się przełamałam i sięgnęłam po powieść jednego z najwybitniejszych twórców literatury historycznej, po Przysięgę królowej C. W. Gortnera.

Co tu dużo mówić, książka Gortnera przedstawia historię hiszpańskiej królowej – Izabeli Kastylijskiej. Ukazuje jej wyboistą drogę na tron, walkę o miłość oraz o pokój w królestwie. Izabela nie raz staje przed wyborem między złem, a mniejszym złem. Już od najmłodszych lat nie ma łatwo. Jej życie to nieustanna walka o szczęście.

Problemem tego typu powieści jest fabuła. Dlaczego? Bo pisze ją życie, a nie autor. Ten jedynie pozwala sobie od czasu do czasu na drobne podkoloryzowanie, nic więcej. Niestety. Losy Izabeli początkowo bardzo mnie zaciekawiły. Jej walka o koronę była emocjonująca, pełna intryg. Nigdy nie można było mieć pewności, czy dana osoba u jej boku to sprzymierzeniec czy wróg. Tak było do momentu pierwszego małego sukcesu kobiety, czyli do objęcia władzy. Później niestety było gorzej. Miałam wrażenie, że non stop czytam o tym samym. Niby już udało się zażegnać wszelkie konflikty, niby już było dobrze, ale nie! Znów kolejny problem do rozwiązania. I tak w kółko.

Strzałem w dziesiątkę było zastosowanie narracji pierwszoosobowej. Mogłam dzięki temu poznać tytułową Izabelę od środka, a nie jedynie przez pryzmat jej czynów. Widziałam jakie miała rozterki, co czuła. Gortner ukazał ją jako kochającą żonę i matkę, jako dobrą, sprawiedliwą władczynię. Nie zapomniał też o wadach. Izabeli zdarzało się podejmować złe decyzje, ale potrafiła się do tego przyznać. Była pokorną, pobożną, dobrą kobietą. Nic dziwnego, że teraz piszą o niej książki.

Jeżeli ktoś wcześniej zaznajomił się z blurbem, pewnie zapamiętał dwa słowa – Krzysztof Kolumb. Tak przynajmniej było w moim przypadku. Z niecierpliwością czekałam na pojawienie się tego wątku i doczekałam się, owszem. Tak, Kolumb jest w tej powieści. Czy jest go tyle by poinformować o tym w blurbie? Nie, niestety nie. Gortner chyba wszystkim narobił apetytu umieszczając go swojej powieści. Jeszcze większego apetytu narobił nadając mu tak wiele charakterystycznych cech. Kolumb był jedną z ciekawszych postaci w Przysiędze królowej, szkoda tylko, że było go tu najmniej.

Powieść Gortnera jest wydana przepięknie. Mnie do zakupu skusiła głównie okładka i myślę, że nie jestem jedyna. Duży plus za mapkę oraz drzewo genealogiczne dynastii Trastamara. Co do tego drugiego, nie wiem co bym bez niego zrobiła. Nie raz i nie dwa przyszło mi z pomocą kto jest czyim synem, żoną itp.

Przysięga królowej z początku bardzo mi się spodobała. Gortner w punkt uchwycił klimat schyłku średniowiecza. Z niezwykłą dbałością opisywał wnętrza komnat, stroje kobiet, a nawet noszoną przez nie biżuterię. Mam zastrzeżenie tylko (a może raczej aż?) do fabuły. Nie mogę powiedzieć dobrego słowa o drugiej połowie książki, bo po prostu mi się dłużyła i nie zaciekawiła mnie tak bardzo jak pierwsza. Wierzę jednak, że jeżeli następnym razem wybiorę powieść o postaci historycznej, którą zdecydowanie bardziej będę kojarzyć, osiągnę pełnię szczęścia.

Moja ocena: 6/10




Tytuł:Przysięga królowej. Historia Izabeli Kastylijskiej
Autor:C.W. Gortner
Wydawnictwo:Między słowami
Data wydania:28.04.2014




To moja pierwsza powieść historyczna, ale nie ostatnia. Co polecacie?
A może czytaliście właśnie tę powieść Gorntera?

Zachęcam do komentowania! ☺



niedziela, 26 czerwca 2016

Z wizytą w magicznym cyrku - recenzja "Cyrk nocy" E.Morgenstern

Od pewnego czasu Cyrku nocy Erin Morgenstern widywałam wszędzie (oprócz księgarni, niestety). A to recenzja, a to jakiś luźny książkowy post, konkurs czy po prostu jej zdjęcie. Wreszcie udało mi się ją dorwać. Bezzwłocznie zabrałam się za czytanie. Czy powieść Morgenstern spełniła moje oczekiwania? I tak i nie. Dlaczego? Zapraszam do lektury.

Cyrk nocy przedstawia historię iluzjonistów Marca i Celii. Ci młodzi ludzie już od najmłodszych lat są przygotowywani przez swoich osobistych nauczycieli do wielkiego pojedynku. Zawodnicy: Marco i Celia, arena: Cyrk nocy, zwycięzca: tylko jeden.

Klimat. Tylko tego pragnęłam i na szczęście nie zawiodłam się. Autorka wspaniale oddała nie tylko atmosferę schyłku XIX wieku, ale co najważniejsze, niepowtarzalny, magiczny klimat cyrku. Świetnym pomysłem było dodanie kilku rozdziałów z narracją drugoosobową. Umożliwiło to znalezienie się w tym nieziemskim miejscu choć na parę minut. Pod tym względem Morgenstern poradziła sobie znakomicie, że aż zapragnęłam wybrać się do cyrku.



Coś za coś. Stworzenie tak fantastycznego klimatu sprawiło, że ucierpiała na tym fabuła. Książka jest interesująca, ale akcja nie toczy się zbyt szybko. Przeszkadzało mi też ciągłe skakanie z jednego miejsca do drugiego i z co gorsza, z jednego roku do innego. Sprawiło to, że całość była nieco chaotyczna.

Ponoć Cyrk nocy miał być kunsztownie napisaną powieścią. Niestety, nie mogę się z tym zgodzić. Język jest tutaj normalny, nie ma też zbyt wielu przemyśleń bohaterów czy długich opisów. Nie uważam tego za wadę, ale liczyłam na to, że będę mogła choć przez moment pozachwycać językiem.


Ubolewam również nad tym, że wątek pojedynku, czyli w zasadzie wątek wiodący powieści, został potraktowany nieco po macoszemu. Początkowo było czuć jego wagę, ale z czasem, a już zwłaszcza na końcu, autorka potraktowała go zadziwiająco lekko. To trochę jak pompowanie balonika, który na końcu nie wybucha, tylko uchodzi z niego powietrze.

Powieść Morgenstern była magiczna i niepowtarzalna, a zatem spełniła mój jedyny wymóg. Co prawda cała reszta nie była idealna, ale nie mogę powiedzieć, żebym się zawiodła. Przypomnę jeszcze, że Cyrk nocy to debiut tej autorki, a więc patrząc na to z tej strony, poszło jej całkiem nieźle. Książek ze świetną fabułą jest multum, ale takich z tak bardzo wyczuwalnym klimatem, niewiele, więc myślę, że choćby dlatego warto zainteresować się tą pozycją.

Moja ocena: 7/10




Tytuł:Cyrk nocy
Autor:Erin Morgenstern
Wydawnictwo:Świat książki
Data wydania:10.2012

sobota, 25 czerwca 2016

Czytelnicze plany na wakacje

Co prawda wakacje mam już od połowy maja, ale myślę, że nie zaszkodzi zrobić sobie małych planów na ten letni okres. Mnie to zmotywuje do przebrnięcia wreszcie przez te książki, a Wam (mam nadzieję) sprawi przyjemność czytanie o tym. 
A więc, jakie książki chciałabym przeczytać przez wakacje?

1.Seria Harry Potter
Ilość części Harry'ego Pottera mnie nieco przerażała. Bałam się, że gdy zacznę, nie będę potrafiła przestać i tak oto na miesiąc czy dwa całkowicie zamknę się w jednym książkowym świecie, a poszczególne tomy zleją mi się w całość. A może to tylko zwykła wymówka? Sama nie wiem. Teraz nie ma już odwrotu. W moje ręce trafił pierwszy tom tej kultowej serii i teraz już naprawdę muszę ją przeczytać.


2.Cmentarz zapomnianych książek, czyli Cień wiatru, Gra anioła i Więzień nieba
O tej trylogii (przynajmniej na razie trylogii) słyszałam ogrom dobrego. Piękne okładki, szalenie interesujące opisy, Barcelona... czego chcieć więcej? A mimo to zawsze nie po drodze było mi  z twórczością Zafona. Idzie lato, czas to nadrobić.






3.Trylogia Parabellum
Coś czuję, że latem będą upały. Przydałoby się coś na ochłodę, prawda? Myślę, że Parabellum Remigiusza Mroza będzie świetną opcją. W duecie Chyłka&Zordon się zakochałam, Forsta nawet polubiłam, teraz pora sprawdzić czym tym razem zachwyci mnie tym razem Mróz.



Niby tylko 3 pozycje, a w sumie to aż 13 książek, a więc z moim tempem to 1,5 miesiąca do 2. Czy mi się uda przeczytać to wszystko? Mam nadzieję, że tak. Poza tym wpadną oczywiście inne książki, ale więcej planować nie będę, czas pokaże jak to będzie,.

A co Wy chcecie przeczytać w wakacje? ☺

"Syrena" bez... syren - recenzja

Lubię czytanie i mnóstwo innych rzeczy. Niedawno zauważyłam, że przecież mogę to wszystko ze sobą połączyć. Skoro lubię choćby syreny, to dlaczego nie sięgnąć po jakąś książkę z nimi? Tak oto w skrócie zaczęła się moja króciutka przygoda z twórczością Kiery Cass, a konkretniej z powieścią Syrena.

Kahlen to młoda dziewczyna, która jest syreną. Wraz z trzema swoimi towarzyszkami dba o to, by apetyt Matki Ocean był zawsze zaspokojony, mianowicie niczym mityczne syreny zwodzi rybaków swoim śpiewem doprowadzając do zatonięcia ich statków. Jej życie nie jest jednak tak piękne jak mogłoby się wydawać. Nie tylko jej śpiew, ale już sam głos stanowi śmiertelne niebezpieczeństwo dla ludzi. Choćby jedno piśnięcie sprawia, że osoby w jej otoczeniu pragną się utopić – choćby w łyżce wody. A to oznacza, że Kahlen i pozostałe syreny nie mogą normalnie kontaktować się z ludźmi, o miłości nie wspominając. Czy jest jakiś sposób by obejść ten „przepis”? Jak dziewczyna radzi sobie jako syrena?



Po powieść Cass sięgnęłam przez fakt, że miały tam być syreny. Pogodziłam się z myślą, że cała reszta może mi się nie spodobać, ale nie przewidziałam, że... nie będzie tu syren. Nie wymagałam wiele, naprawdę. Liczyłam na choć jedną postać będącą od pasa w górę kobietą, a od pasa w dół rybą. Okazuje się, że dla Cass to zbyt wiele. Syrenom w jej powieści – uwaga, nie żartuję – po wejściu do wody wcale nie wyrasta ogon, broń boże! Ich ubrania się rozsypują, a w ich miejscu pojawiają się... przepiękne, BALOWE suknie. Może autorka chciała stworzyć coś nieoczywistego, możliwe, jej sprawa. No ale bez przesady! Balowa suknia to chyba najgorsza rzecz w jakiej można wejść do wody. Pomijam już tutaj fakt, że dziewczyna, która z syreną ma wspólnego jedynie tyle, że tak jak ona zwodzi rybaków, z definicji nie jest syreną, no ale taki ubiór to rzecz cholernie niepraktyczna i do teraz nie mogę zrozumieć tego posunięcia Cass.

A jak z wątkiem miłosnym? Może on się broni? Myślę, że to kwestia upodobań. Jeżeli lubicie przesłodzone, naiwne romanse mające w sobie wszystko, poza choć procentem szans, że wydarzą się w prawdziwym życiu, możecie śmiało brać się za lekturę. W innym przypadku nie polecam. Związek Kahlen z Akinlim (co to w ogóle za imię?) jest sztuczny do granic możliwości. Wieeelka miłość po spędzonym razem tygodniu (!) i późniejsze wierne czekanie na wybranka (którego przypominam – zna się z tydzień) około roku... Z całym szacunkiem, ale takie rzeczy nie zdarzają się w prawdziwym życiu.


Sama fabuła wybitnie porywająca nie była. Opis życia syren i wyjaśnienie czytelnikowi jakie reguły rządzą światem, w którym żyją, zajął około 1/3 książki. Reszta była niestety opisana dość skrótowo. Autorka potrafiła w dwóch czy trzech zdaniach opisać jak wyglądało życie Kahlen przez kilkadziesiąt lat . Poza tym w książce w zasadzie zbyt wiele się nie dzieje. Fabuła jest prosta, przewidywalna, nic szczególnego.

Jest jednak coś, co mogę pochwalić. Autorce świetnie wyszedł sam wątek syren (poza tym... failem z sukniami). Bardzo przejrzyście i sensownie opisała ich ideę, zasady rządzące w tym interesującym świecie. Jakieś drobne niedociągnięcia były, to fakt, ale ogólnie całość miała ręce i nogi. Więcej nie chcę zdradzić, bo to według mnie jedyna rzecz, dla której warto sięgnąć po tę książkę.

W jednym z postów pisałam, że nie chcę przeczytać Rywalek. Teraz przynajmniej mogę to poprzeć jakimiś konkretnymi argumentami, bo nie sądzę, by ta seria wiele różniła się od Syreny. Jeżeli wszystkie wady tej powieści jakie przedstawiłam Wam również by przeszkadzały, raczej nie traćcie czasu na tę pozycję. Jeżeli jednak lubicie dynamiczne wątki miłosne przepełnione wychwalaniem zalet swojego partnera i żalem nad jego utratą oraz jesteście w stanie przeboleć obecność syren w długich sukniach zamiast płetw, myślę, że jak najbardziej możecie sięgnąć po tę powieść Kiery Cass.

Moja ocena: 5/10




Tytuł:Syrena
Autor:Kiera Cass
Wydawnictwo:Jaguar
Data wydania:03.2016




Serdecznie zachęcam do komentowania i obserwowania!
Znacie może coś innego (lepszego) o syrenach? :)

wtorek, 21 czerwca 2016

Książki, których jest według mnie za mało

Chyba już przestanę spoilerować co pojawi się na blogu, bo za każdym razem gdy coś zdradzę, zmieniam plany. Miało być o najbardziej irytujących bohaterach książkowych, a jest o książkach, których jest moim zdaniem zdecydowanie za mało. Zapraszam.

Przed Wami lista 6 typów książek, których jest moim zdaniem za mało.

1.Powieści pisane z perspektywy zbrodniarza
99% kryminałów czy thrillerów to książki, w których na pierwszym miejscu jest policjant, komisarz czy też inna osoba prowadząca śledztwo. A szkoda. Z chęcią poczytałabym o przebiegu dochodzenia właśnie z perspektywy sprawcy. A gdyby sprawcą była osoba był ten wspomniany komisarz czy policjant... po prostu cud miód!



2.Książki bez happy endu
Książek z zakończeniem typu „żyli długo i szczęśliwie” jest całe mnóstwo. Chyba troszeczkę za dużo. Przydałoby się więcej powieści życiowych, w których nie wszystko jest takie piękne.


3.Książki z jednorożcami
Książek o jednorożcach a już zwłaszcza pegazach jest stanowczo za mało! Myślę, że jednorożce to jeden z filarów fantastyki, dlatego nie mogę się nadziwić, dlaczego jest ich w książkach tak niewiele, pegazach już nie wspominając.  



4.Książki z niespodzianką
Bardzo lubię, gdy w książkach jest coś więcej niż sama treść, na przykład w Kłamcy Papież sztuk pojawia się parę stron z komiksu a ponadto to czytelnik sam decyduje o przebiegu wydarzeń (coś w stylu „jeśli chcesz, żeby główny bohater zrobił tak i tak, przejdź na stronę 60). Myślę, że autorzy powinni częściej fundować nam takie i podobne niespodzianki.


5.Książki, w których są smoki
Tu sytuacja wygląda podobnie jak z jednorożcami. Z książek o smokach kojarzę jedynie Eragona, ale to raczej literatura dla dzieci. Przydałoby się jeszcze parę pozycji dla starszych czytelników.



6.Książki podobne do Wiedźmina
Poza masą polityki, w sadze Wiedźmin podoba mi się w zasadzie wszystko. Pamiętam, że nawet kiedyś szukałam podobnych książek i znalazłam... Gildię magów, która fakt, była dobra, ale nie miała nic wspólnego z Wiedźminem.Także wierzcie na słowo - naprawdę jest mało takich książek.
  

A jakich książek Wam brakuje? O czym z chęcią byście poczytali?


niedziela, 19 czerwca 2016

Xięgi Nefasa - Trygław. Władca losu - recenzja

Zanim zacznę - jedno słówko wyjaśnienia. Miało być coś o książkach a nie recenzja, ale jest inaczej. Wpadłam na pomysł by napisać o najbardziej irytujących bohaterach książkowych, z którymi miałam styczność, ale muszę się do tego bardziej przygotować, dlatego o tym napiszę najpewniej we wtorek. Koniec wstępu. Zaczynamy.

Xięgi Nefasa - Trygław. Władca losu zaintrygowały mnie swoją okładką i opisem. Co prawda polska, nieznana mi autorka raczej nie zachęcała mnie, ale wreszcie postawiłam wszystko na jedną kartę i zaryzykowałam. Było warto. Klimat tej książki urzekł mnie już od pierwszych stron. Autorce świetnie udało się go wykreować - łacińskie modlitwy, elementy archaizacji (spokojnie, tylko elementy), postacie historyczne oraz pojawiające się raz po raz kronikarskie zapiski tytułowego Nefasa, sprawiły, że na kilka dni przeniosłam się do polskiego średniowiecza. 

Książka opowiada o losach Nefasa - byłego mnicha, kronikarza i średniowiecznego, dworskiego odpowiednika osoby „przynieś, podaj, pozamiataj”. Inaczej nie można tego określić, bowiem Nefas robi dla księcia (i nie tylko) dosłownie wszystko. Dwaj bracia – Zbigniew i Bolesław Krzywousty walczą o władzę. Zdobędzie ją ten, który pierwszy spłodzi syna. By pomóc swojemu Panu, Bolesławowi, Nefas decyduje się wziąć udział w tajemnym, zakazanym rytuale. Od tego momentu, los splata ze sobą trójkę dzieci, w tym potomka Krzywoustego, a zadaniem Nefasa, jest je chronić
Nie może oczywiście zabraknąć bohaterów powieści.
Tutaj Zbigniew Krzywousty

W normalnej sytuacji, byłby to zarys fabuły. W tym przypadku, streściłam aż połowę książki, bo co muszę przyznać z przykrością, w tej książce, zaznaczam, DO połowy, 
dzieje się tylko tyle. Dopiero potem akcja konkretnie się rozkręca. Myślę jednak, że gdyby książka miała spokojnie o jakieś 100 stron mniej, byłby z tego pożytek dla wszystkich. Mniej drzew by ścięto, by ją wyprodukować i takie tam. Szczerze mówiąc, gdy byłam jeszcze przed połową, nieźle się wymęczyłam czytaniem. Strona leciała za stroną, a ja wiedziałam tyle co na początku. Wiecznie tylko syn, syn i tyle.Tak jak już wspomniałam, dopiero później akcja się rozkręca, ale według mnie to trochę za późno. Fabuła mi się podobała, ale spodziewałam się czegoś bardziej złożonego, jakiegoś elementu zaskoczenia.
A tu jego brat i konkurent Bolesław
Czego się nie spodziewałam, w książce było sporo seksu. Trochę za dużo, jeśli mam być szczera. Nastawiałam się na coś innego, na więcej magii, intryg itd. Kolejnym, tym razem jak najbardziej pozytywnym zaskoczeniem, była niewielka ilość polityki. Obawiałam się, że skoro to powieść między innymi o Bolesławie Krzywoustym, tej polityki będzie sporo, ale naprawdę bardzo miło się zaskoczyłam. Troszeńkę (naprawdę odrobinkę) jej było, to fakt, ale wszystko zostało ładnie, przejrzyście wyjaśnione. 

Spodobał mi się również główny bohater. Trochę przypominał mi mojego ukochanego Mordimera Madderdina z cyklu inkwizytorskiego, pewnie przez czas akcji oraz zastosowaną przez autorkę narrację pierwszoosobową, która była tutaj strzałem w dziesiątkę. Nefas miał swój wyjątkowy charakter, a to się ceni. 

Powiem tak: nie wiem czy sięgnę po kolejne części. Niby książka mi się podobała, ale brakowało mi w niej czegoś „wow”. Minusem jest też dość długi fragment, podczas którego akcja niemalże stoi. Mam nadzieję, że autorka popracuje nad tym i że kolejną część będzie się czytać z zapartym tchem. Jestem ciekawa o czym one będą, bo świat stworzony przez Saramonowicz pozostawia ogromne pole do popisu.




Tytuł:Xięgi Nefasa. Trygław - Władca losu
Autor:Małgorzata Saramonowicz
Wydawinctwo:Znak
Data wydania:25.01.2016







Spodobała/nie spodobała Wam się recenzja/książka, piszcie,z chęcią odpowiem na Wasze komentarze! ☺

sobota, 18 czerwca 2016

Czerwiec miesiącem książkowych porażek- "Nie wymachuj mi tym gnatem" - recenzja

Choć do podsumowania miesiąca jeszcze jakieś dwa tygodnie, już teraz pozwolę sobie zdradzić dwa fakty:
1.Miałam czytać Omertę Mario Puzo. Zaczęłam, ale wymiękłam po kilkudziesięciu stronach.
2.W planach miałam też Nie wymachuj mi tym gnatem, o którym będzie dziś mowa. Taki sam niewypał jak Omerta i gdyby nie fakt, że byłam już w połowie, i ta książka dołączyłaby do listy "chciałam przeczytać, ale nie dałam rady".

Oglądałam film na podstawie Nie wymachuj mi tym gnatem, czyli Bezwstydny Mordecai. Ok, zdecydowałam się na jego obejrzenie tylko dlatego, że główną rolę grał w nim Johnny Depp, ale myślę, że nawet bez niego, film otrzymałby moją rekomendację. Oglądałam lepsze, ale ten trzymał poziom. Głównie dlatego zdecydowałam się na książkę. Liczyłam również, że wszelkie sprawy, których nie zrozumiałam w filmie, będą lepiej wyjaśnione w powieści.



Już od pierwszych stron bardzo polubiłam się z głównym bohaterem. Był ironiczny, zabawny, chamski... no i w mojej wyobraźni wyglądał właśnie jak Johnny Depp, więc myślę, że nie trzeba tu więcej dodawać. Przyznam, że z początku byłam zdziwiona, dlaczego ta książka ma tak słabe opinie na lubimyczytać.pl (ok. 5,8/10), bo ja na tę chwilę byłam w stanie dać jej 7. No właśnie - na TĘ CHWILĘ. Później zrozumiałam już wszystko. A raczej nie zrozumiałam - fabuły. Dosłownie minuty temu przestałam czytać Nie wymachuj mi tym gnatem i nic z niej nie wiem. Niby był tam jakiś przekręt, coś tam z autem, coś z obrazem. No właśnie - coś. Niby wszystko było tam wytłumaczone, ale na tyle zawiłe, że było to dla mnie niewielką pomocą. A jeśli chodzi o zakończenie, to jest ono kwintesencją tego co właśnie napisałam - istna zawiłość zawiłości, niezrozumienie niezrozumienia.


Jakbym widziała moją minę po dobrnięciu do ostatniej strony :D

Czemu jeszcze Nie wymachuj mi tym gnatem nie jest książką wartą uwagi? Jeśli kochacie jedzenie, może wam się spodoba. Serio. Znajdziemy tam dokładny przegląd wszystkich posiłków zjadanych przez głównego bohatera (nie żartuję!), wypijanych przez niego trunków również - dowiecie się, że główny bohater uwielbia herbatę, whisky, nie lubi wody i tequili. Ach, zapominałabym jeszcze o wszechobecnym laniu wody i/lub bełkocie. Nuda, nuda i jeszcze raz nuda. No i jeszcze wisienka na torcie - cytaty. Mnóstwo cytatów, odwołań do spektakli, piosenek i czego jeszcze się da. Pewnie efekt miał być inny, ale jeśli chodzi o mnie, to momentami czułam się, jakby autor chciał sobie ze mnie zadrwić i mnie poniżyć, że on jest taki superinteligentny, a ja głupiutka, bo nie znam tych cytatów i nie rozumiem nawiązań.

Liczyłam, że pomoże Nie wymachuj mi tym gnatem mi zrozumieć film. Niestety, jeszcze bardziej skomplikowała sprawę. Po kolejne tomy z pewnością nie sięgnę, a swoją przygodę z Charliem Mordecai'em zakończę być może ponownym obejrzeniem ekranizacji. To zdecydowanie nie jest książka, którą mogę polecić, trzymajcie się od niej z daleka, dobrze Wam radzę!

Moja ocena:5/10




Tytuł:Nie wymachuj mi tym gnatem
Autor:Kyril Bonfigioli
Wydawnictwo:Czarna owca
Data wydania:14.01.2015





Ostatnio mnie tu troszkę nie było, ale już wracam. Jutro albo jeszcze dzisiaj (tzn 18.06) coś okołoksiążkowego, już teraz zapraszam :D

wtorek, 14 czerwca 2016

"Duma i uprzedzenie" nie taka dobra, jak można by przypuszczać - recenzja

W kilku wcześniejszych postach wspominałam o tej powieści, więc wreszcie przyszedł czas na jej recenzję. Dlaczego nie rozumiem zachwytu nad książką Austen? Co mi się w niej spodobało? Zapraszam do lektury.
PS:Na osłodę dorzucam kilka ujęć z filmu ;)

Klasyki literatury nie są mi obce. Czytam je (choć cały czas mniej niż powinnam) z różnych powodów, ale to akurat nie jest tutaj istotne. Ważne jest jedynie to, że faktycznie po nie sięgam, zatem nie jest tak, że wybierając Dumę i uprzedzenie, sięgnęłam po coś kompletnie niedostosowanego do mojego gustu, dojrzałości czy wieku. A mimo to bardzo się zawiodłam.


Duma i uprzedzenie, jak cała twórczość Austen, po którą sięgnęłam pierwszy i być może ostatni raz, zawsze kojarzyła mi się z przepięknymi historiami miłosnymi. Oczekiwałam, że otrzymam właśnie coś takiego – głęboką miłość, tak rzadką w naszych czasach oraz cudowny klimat XIX-wiecznej Anglii. Nie pamiętam, czy przed przeczytaniem tej książki przyjrzałam się jej opisowi, ale teraz już wiem, że jest nad wyraz prawdziwy. Nie ma tam ani słowa o miłości. Bardzo słusznie, bowiem w książce tak naprawdę również jej nie ma. A co jest? Tematyka powieści kręci się wokół pieniężnego zabezpieczenia na przyszłość, poprzez małżeństwo. Czasem bywało ono z miłości, ale nie ma tam żadnego flirtu, po prostu bohaterki w swoich przemyśleniach stwierdzają, że kochają swojego wybranka i nic więcej. Rozmowy między partnerami, wyglądają bardziej jak pogaduszki starych znajomych niż kochanków. Ponadto w książce przedstawione jest życie wyższych sfer, żyjących w tamtych czasach – gry w karty, spacery, spotkania towarzyskie oraz wyjątkowa dbałość o swoją opinię w sąsiedztwie. Świetnie, ale nie po to sięgałam po tę powieść, zwłaszcza, że życie szlachty, czy jakby ich nie nazwać, od wieków jest identyczne, więc czytając choć jedną książkę traktującą o rozrywkach elity, wie się o nich wszystko, stąd opisy o tychże rozrywkach, były dla mnie niekiedy istnym deja vu. 


Naprawdę głęboko liczyłam na pięknie opisany wątek miłosny, a otrzymałam czystą kalkulację, czy małżeństwo się opłaca czy nie. Może i tamte czasy takie były, ale przecież dochodziło do małżeństw z miłości, także w tej książce. Dlaczego więc, nie można było ich ładniej opisać? Czytałam już książki, z pozoru poruszające zupełnie inną tematykę, w których wątki miłosne były przedstawione zdecydowanie lepiej. 

Duma i uprzedzenie strasznie mnie zanudziła. Nie jest długa, liczy około 300 stron, w zależności od wydania, ale: 1.można by ją dokładnie streścić w 3-4 zdaniach, 2.ma powiedzmy 300 stron, a czyta się ją, jakby miała ich 500, jeśli nie więcej. Nie powiedziałabym, że jest napisana trudnym do zrozumienia językiem, ale niektóre zdania są nieco przekombinowane, albo bezcelowe, co utrudnia czytanie. Mówiąc o języku, nie mogę zapomnieć o „ironii”, która rzekomo miała być cechą szczególną tej powieści. Mówicie co chcecie, ale ja tu nie widzę ni krzty ironii. Humoru, bo o nim też była mowa, również nie dostrzegłam. 


Okrutnie zawiodłam się na tej pozycji. To przecież tak popularna i zachwalana powieść. Ode mnie dostaje 5/10, dałabym mniej, ale nie mogę zaniżać jej opinii przez to, że nie ma w niej tyle miłości, ile oczekiwałam (zwłaszcza, że w opisie nie ma ani słowa o miłości). Pomijając już fakt tej miłości, książka była dla mnie po prostu nudna. Mimo wszystko doceniam kunszt pisarski Austen, naprawdę miała talent, to widać, niemniej jej styl kompletnie do mnie nie trafia. Zbyt dużo tu opisów, a za mało akcji. Nie żałuję, że po nią sięgnęłam, bo choć nie bardzo mi się spodobała, wreszcie mam ten klasyk klasyków za sobą i mogłam sobie wyrobić opinię na jego temat.


Moja ocena: 5/10





Tytuł:Duma i uprzedzenie
Autor:Jane Austen
Wydawnictwo:Świat książki
Data wydania:30.04.2014




Jak widzicie, Duma i uprzedzenie niezbyt przypadła mi do gustu. Mam takie dziwne wrażenie, że Duma i uprzedzenie i zombi spodobałaby mi się bardziej... :D

Czytać czy nie czytać?

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Facecje #HistoriaCoachemŻycia? - recenzja

Facecje to książka stworzona przez Macieja Kaczyńskiego i Patryka Brylińskiego. Swoją premierę miała w 2015 roku, lecz ja sięgnęłam po nią dopiero teraz korzystając z ogromnych przecen na znak.com.pl. Nie jest to powieść a zbiór memów, screenów czy wycinki rozmów z Facebooka. Nie byłoby to nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że w rozmowach tych biorą udział... najpopularniejsze postacie historyczne, wybitni pisarze i bohaterowie książkowi – same gwiazdy! Mamy tu ogrom postaci biblijnych, dobrze znaną wszystkim maturzystom Sodomę&Gomorę (hm... czyżby CKE inspirowało się Facecjami?), Ignacego Krasickiego, Edgara Allana Poego, Mikołaja Kopernika czy nawet inkwizycję rzymską.
  


Na samym początku muszę zaznaczyć, że Facecje to jedna z tych książek, która jest kierowana do konkretnego odbiorcy. W tym przypadku jest to uczeń (najlepiej licealista), student oraz wszystkie osoby, które mają na co dzień styczność z historią, zarówno ogólną, jak i historią literatury czy sztuki. Cała reszta raczej nie ma po co sięgać po tę książkę, bo czytanie jej i równoczesne szukanie kim jest dana osoba biorąca udział w rozmowie, mija się z celem.


Rozmowy tych wszystkich postaci, są oczywiście pełne humoru, ale powiedziałabym, że „stopień zabawności” jest tu skrajnie różny. Chyba najbardziej uśmiałam się przy samym wstępie, potem tych zabawnych dla mnie momentów było już mniej.Niestety, mimo że liceum i matura (zdana przynajmniej z polskiego, chyba nie najgorzej) już za mną, i tak pojawiło się kilka postaci, 
których nie znałam. Nie było ich jednak zbyt dużo i mam nadzieję, że gdy za jakiś czas wrócę do Facecji, bez problemu rozpoznam wszystkich „bohaterów”. 



Czy książka mi się spodobała? Raczej tak, choć miałam wobec niej większe oczekiwania. Myślałam, że będzie nieco grubsza, że tych wszystkich rozmów będzie więcej, to po pierwsze. Po drugie liczyłam na większą ilości starć Mickiewicz vs Słowacki (jestem #teammickiewicz, także rozumiecie), a na dobrą sprawę była to chyba jedna króciutka rozmowa i mem. Poza tym raczej nie mam się do czego przyczepić. Książka jest wydana wprost świetnie – półtwarda, matowa solidna okładka, gruby, biały papier, podobny do tego, który jest w albumach. No, no Wydawnictwo Otwarte się naprawdę popisało.


Jakby co, to zdjęcie w oryginale jest takie rozmazane :D

Facecje to na tyle specyficzna książka, że z całą pewnością nie przypadnie do gustu każdemu. Jeśli interesujecie się historią, lubicie język polski i zawsze bawiły Was te wszystkie komentarze postaci historycznych, obecne w Internecie, śmiało zabierajcie się za nią. W innym przypadku bym nie radziła. Szkoda Waszego czasu na czytanie i buszowanie w Internecie, żeby jakoś ogarnąć gdzie jest ten żarcik w danej rozmowie. Mi Facecje się spodobała i cieszę się, że wreszcie mogłam ją przeczytać.


Moja ocena:7/10




Tytuł:Facecje
Autorzy:Patryk Bryliński, Maciej Kaczyński
Wydawnictwo:Otwarte
Data wydania:07.10.2015






Czytaliście? Co sądzicie?

niedziela, 12 czerwca 2016

4 książki, które mnie rozczarowały

Z reguły trafiam z książkami, ale jak się okazuje - nie zawsze. Kilka razy miałam sytuację, że to co przeczytałam, było czymś o wiele słabszym niż oczekiwałam, a chodzi o te książki:

Dziewczyna z pociągu
Moja siostra nie czyta, a kojarzyła tę książkę. Myślę, że to jedno zdanie wyjaśnia dokładnie, jak ludzie odpowiedzialni za reklamę książki przyłożyli się do swojej pracy. Szkoda tylko, że tak sumienna nie była... autorka. Dziewczyna z pociągu jest po prostu przeciętną książką, czytałam gorsze ale i mnóstwo lepszych od niej. Po takiej reklamie, tylu pochwałach (nawet samego S.King, który swoją drogą też za momencik pojawi się na tej liście :D ), spodziewałam się o wiele lepszej lektury.







Tytuł:Dziewczyna z pociągu
Autor:Paula Hawkins
Wydawnictwo:Świat książki
Data wydania:21.10.2015







Duma i uprzedzenie
Pisałam to już raz przy okazji popularnych książek, których nie chcę przeczytać #2 , ale napiszę raz jeszcze. Może to ze mną jest coś nie tak, może ja odniosłam mylne wrażenie, ale zawsze gdy słyszałam hasło „Jane Austen” widziałam bohaterki w długich, pięknych sukniach w uroczy sposób flirtujące z nie mniej niż one same, urokliwymi młodzieńcami. I tego właśnie oczekiwałam po Dumie i uprzedzeniu. Dostałam coś nijakiego, praktycznie zero uczuć, emocji, kalkulację i nic więcej.

Mam gdzieś napisaną recenzję, więc jeśli ktoś jest ciekaw co jeszcze nie podobało mi się w tej pozycji, zapraszam za jakiś czas.








Tytuł:Duma i uprzedzenie
Autor:Jane Austen
Wydawnictwo:Świat książki
Data wydania:30.04.2014














Lśnienie
Kto nie zna Stephena Kinga? Wszyscy znają. I tak jak Słowacki (rzekomo) wielkim poetą był, tak King wielkim pisarzem jest. Przygodę z twórczością tego autora rozpoczęłam od Cmętarza zwieżąt, a później sięgnęłam po Lśnienie. Tak, dokładnie, po to popularne, zachwalane Lśnienie. Jedyna scena, jaka mi się spodobała, to ta z wanną. Cała reszta to nic specjalnego. Ok, wydarzenia z Cmętarza zwieżąt też są pełne fantastyki, ale w Lśnieniu jest tego według mnie zbyt dużo. Fakt, że dom mógłby płatać takie figle jest według mnie naciągany i nierealny. Nie tego oczekiwałam.





Tytuł:Lśnienie
Autor:Stephen King
Wydawnictwo:Prószyński i S-ka
Data wydania:26.03.2009










Mantissa
Mag Johna Fowlesa mnie oczarował. Musiałam przeczytać wszystkie książki tego autora. Musiałam. Po nieco gorszym od Maga, Kolekcjonerze przyszła pora Mantissę. To powieść porażka. Poważnie. Przez 3/4 książki główny bohater rozmawiał ze (jak jakoś w połowie zorientowałam) swoją muzą. Była to rozmowa pełna filozoficznych rozmyślań właściwie o niczym. Mimo ogromnej sympatii do autora, Mantissa była jedną z najgorszych książek, jakie czytałam
.





Tytuł:Mantisa
Autor:John Fowles
Wydawnictwo:Salamandra
Data wydania:2003







Jutro recenzja Facecji, obiecuję!


sobota, 11 czerwca 2016

Najlepsza książka świata - "Mapa czasu" Félix J. Palma

Podróżowanie w czasie. Kto z nas o tym nie marzył? Cofnięcie się o kilka lat, aby zapobiec błędom z przeszłości, albo inaczej – odbycie podróży w przyszłość i podziwianie, jak rozwinie się cywilizacja przez te wszystkie lata. Oczywiście, jak powszechnie wiadomo, nie istnieje ani wehikuł czasu, ani żadna inna maszyna umożliwiająca przemieszczanie się w czasie, o którym tak marzymy. Dlatego też wielu z nas ucieka do literatury, by tam znaleźć namiastkę takich podróży. Dla każdego, kogo interesuje zjawisko, jakim jest czas, oraz dla wszystkich pasjonatów science-fiction, doskonałą opcją będzie Mapa czasu autorstwa Félix'a J. Palmy, w której to zwiedzimy Londyn od 1888 do aż 2000 roku.


„Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić” A.Einistein

Na początku powieści poznajemy młodzieńca, Andrew Harrington'a. Jest bogaty, wolny i beztroski. Jego życie zaczyna komplikować się, gdy zakochuje się w prostytutce, Marie Kelly.Okrutny los sprawia, że ginie ona z rąk Kuby Rozpruwacza. Po ośmiu latach zdesperowanemu Andrew, najdroższy przyjaciel Charles, opowiada o podróżach w czasie, organizowanych przez Przedsiębiorstwo Podróże w Czasie Murraya. Dzięki jego usługom, Harrington mógłby powrócić do 1888 roku i zmienić bieg wydarzeń.

Druga część książki to opowieść o przepięknej Claire Haggerty, dziewczynie niepasującej do czasów, w których przyszło jej żyć. Dzięki swojej przyjaciółce Lucy, Claire wyrusza w podróż do 2000 roku i zakochuje się w poznanym tam mężczyźnie. Czy taki związek ma jakąkolwiek... przyszłość?

Zarówno w pierwszej, jak i w drugiej części pojawia się pisarz, Herbert George Wells, autor słynnej książki Wehikuł czasu, ojciec science-fiction i przede wszystkim literacki prekursor motywu podróży w czasie. To głównie jemu jest poświęcona trzecia, ostatnia część Mapy czasu. Warto dodać, że, co dosyć niespotykane, pojawia się on jako jej bohater. Aby nie pozbawić nikogo przyjemności czytania, nie mogę wiele zdradzić, jedynie tyle, że w tej części Wells staje w obliczu ogromnego zagrożenia, zarówno dla siebie, jak i dla swojej twórczości.

„Wszyscy potrafimy uwierzyć w każde oszustwo, o ile tylko wygląda dość wiarygodnie”

Mapa czasu to książka, która, podobnie jak uwielbiany przeze mnie Mag Johna Fowlesa, niemalże non stop wodziła mnie za nos. Była pełna zwrotów akcji, kłamstw, intryg, czyli wszystkiego, co nienawidzę a jeszcze bardziej kocham. Nie mogę oczywiście zapomnieć o niezwykle trafnym pomyśle autora, jakim było zastosowanie kompozycji szkatułkowej. Niesamowicie urozmaiciło to lekturę i dodało wyjątkowości i tak już wyjątkowej Mapie czasu. A co jeszcze w niej znajdziemy? W zasadzie wszystko - wątek miłosny, kryminalny (morderstwo Marie Kelly oraz tajemniczy zabójca w trzeciej części) i oczywiście wykorzystany w stu procentach motyw podróży w czasie, zarówno do przyszłości jak i przeszłości. Nie należy zapominać jak przepięknym językiem została napisana ta powieść, za co oczywiście należą się ogromne brawa nie tylko Palmie, ale i tłumaczkom. Jest to język łatwy do zrozumienia, ale mimo to kunsztowny. Rzadko kiedy przerywam czytanie, aby powiedzieć na głos: „jak ta książka jest dobrze napisana”. Tutaj robiłam to kilkakrotnie. Powieść zawiera sporo ciekawych, rozbudowanych, lecz nie nużących opisów, umożliwiających dokładne wyobrażenie sobie Londynu, głównie w epoce wiktoriańskiej, ale nie tylko. Inne czasy, do których przeniesiemy się podczas jej czytania, są wykreowane równie dobrze.

Mogłabym podać setki powodów, dla których warto sięgnąć po tę propozycję, ale po co? Myślę, że wystarczy, gdy powiem, że to najlepsza książka, jaką kiedykolwiek czytałam i jedna z moich czterech ulubionych. A pozostałe 3 pozycje? Wspomniany już Mag i... kolejne tomy tej wybitnej trylogii. Uwierzcie na słowo - tę książkę po prostu trzeba przeczytać. Serdecznie polecam!









Tytuł:Mapa czasu
Autor: Felix J. Palma
Wydawnictwo:Sonia Draga
Data premiery:19.02.2014






A jaka jest Wasza ulubiona książka? Zachęcam do komentowania!

czwartek, 9 czerwca 2016

Apogeum mieszanych uczuć - recenzja "Lolity" V.Nabokova

Tak, wiem, wiem. Miała być mini recenzja Facecji. Będzie recenzja, ale Lolity. Stwierdziłam, że póki te wszystkie emocje, jakie wzbudziła we mnie powieść Nabokova jeszcze we mnie są, przeleję je na papier. Właściwie klawiaturę. Nieistotne. Tyle słowem wstępu.


Jak pewnie większość z Was wie, Lolita opowiada o mężczyźnie w średnim wieku, który zakochał się w 12-letniej dziewczynce. Fakt, tak jest. Więcej o fabule nie mogę powiedzieć, bo choć jedno słowo więcej, a powstałby z tego spoiler.


Zatem fabułę mamy z głowy. Myślę, że pewnie teraz sporo z Was myśli sobie, że to musiała być obleśna książka, no bo mamy tu przecież podstarzałego pedofila i młodą, biedną, niewinną dziewczynkę. Nic bardziej mylnego. Szczerze mówiąc po Lolitę sięgnęłam, bo miałam właśnie ochotę przeczytać coś poruszającego, mocnego, wstrząsającego. Otrzymałam coś zuuupełenie innego.


Główny bohater wbrew pozorom nie jest obrzydliwym typem czyhającym na bezbronne dziecko w ciemnej uliczce. O nie! To człowiek wykształcony, kulturalny, potrafiący powstrzymać swoje żądze. Co jednak najważniejsze, on naprawdę pokochał tytułową Lolitę, a o swej ukochanej mówił tak, że wszyscy wokaliści disco polo i autorzy pokroju E.L. James powinni się od niego uczyć. Może to niezbyt na miejscu, ale przyznam, że nawet go polubiłam. Humbert opowiadając swoją historię niejednokrotnie się tłumaczył, przypominając choćby postaci historyczne, w czasach których związek dojrzałego mężczyzny z dzieckiem był czymś normalnym. Niby dla pedofilii nie ma wytłumaczenia, ale chyba nie w sposób się nie zgodzić, że Humbert to po prostu osoba, która narodziła się w złym miejscu (w dzikich plemionach pewnie po dziś dzień powszechne są takie praktyki) i o niewłaściwym czasie.


Lolita jest podzielona na dwie części. Moja recenzja też w sumie powinna, bo Lolita cz.I a Lolita cz.II to dla mnie właściwie dwie różne książki. Pierwszą część czytałam z ogromnym zaciekawieniem, do drugiej się zmuszałam. W pierwszej byłam zachwycona specyficznym i po prostu ładnym stylem autora, w drugiej zaczął mnie męczyć. I tak można by mówić, i mówić. Autor w posłowiu wspominał o osobach, które nie dały rady przeczytać jego książki do końca, ze względu na to, że w pewnym momencie kończą się wszystkie pikantniejsze sceny. Jeśli chodzi o mnie, to primo: nie zauważyłam tam jakiejkolwiek ostrzejszej sceny, secundo: mnie również zanudziła druga połowa książki, ale to ze względu na dużą ilość opisów, bliźniaczych wydarzeń i paplaninę, nie mającą w zasadzie żadnego znaczenia dla fabuły książki.


Lolita to bardzo dziwna książka. Wzbudziła we mnie szereg skrajnie różnych emocji. Nie wiem co jeszcze mogę o niej powiedzieć. Była bardzo specyficzna. Momentami intrygująca, a pod koniec nużąca (możliwe, że to przez pogodę, ale ostatnie kilkadziesiąt stron czytałam z ogromnym bólem głowy i odczułam niespotykaną ulgę, gdy dobrnęłam do końca). Teraz wreszcie rozumiem zachwyty nad tą książką, bo styl Nabokova rzeczywiście jest imponujący. Rozumem równocześnie przeciwników Lolity. Zgadzam się, że to (przynajmniej pod koniec) dość nudna książka i to raczej bez żadnego morału.


Czy polecam? I tak i nie. Po prostu zachęcam wszystkich do przeczytania i wyrobienia sobie własnej opinii na temat tej słynnej książki.





Tytuł:Lolita
Autor:Vladimir Nabokov
Wydawnictwo:MUZA S.A.
Data premiery:15.11.2013 (dotyczy wydania)






Jutro (może) obiecana recenzja Facecji, jakiś luźny post lub nic. Zaczyna się Euro, więc raczej będzie mnie tu trochę mniej :(

środa, 8 czerwca 2016

„Złodziejka książek”, czyli wzruszająca opowieść o tym, jak być człowiekiem - recenzja


O „Złodziejce książek" autorstwa Markusa Zusaka, zaczęło robić się głośno w 2013 roku, kiedy to historia w niej przedstawiona, została zekranizowana przez Briana Percivala. W okamgnieniu książka stała się bestsellerem i jest nim właścwie aż do dziś. Zachęcona pochlebnymi opiniami znajomych na temat "Złodziejki książek", postanowiłam ją przeczytać, choć szczerze mówiąc sam opis książki, nie zachęcał mnie do lektury. Bo co może być ciekawego w historii dziewczynki, która po prostu kradnie książki? Według mnie niewiele. Swoje zdanie zmieniłam dopiero po jej przeczytaniu, kiedy dostrzegłam, że zamiast z pozoru najważniejszego motywu w książce, czyli kradzieży, ważniejsze okazało się tło, towarzyszące całej historii.


Tym, co urzekło mnie już od początku czytania, był nietypowy narrator, opowiadający o losach złodziejki książek, Liesel Meminger. Narratorem tym, była bowiem Śmierć, która w historię Liesel wplotła także opowieści o trudach swojej pracy, czyli transportowania dusz w stronę wieczności. Trudach, bo czas akcji „Złodziejki książek” to okres II wojny światowej, który z oczywistych względów cechował się dużą śmiertelnością, a co za tym idzie, sporą ilością pracy dla Śmierci. Z perspektywy czasu, nie wyobrażam sobie innego narratora na tym miejscu, bo kto lepiej potrafiłby opisać losy dziewczynki żyjącej podczas II wojny światowej, jeśli nie Śmierć?


A o czym tak naprawdę jest „Złodziejka książek”? Jest to opowieść, o nastoletniej Liesel Meminger, która zamieszkała w małym miasteczku Molching, na obrzeżach Monachium u Rosy i Hansa Hubermannów, swoich przybranych rodziców. Z początku Liesel była przerażona nową dla siebie sytuacją, lecz z biegiem czasu, stała się bardziej otwarta i w końcu przyzwyczajała się do nowej rodziny oraz znalazła przyjaciół. Byli to między innymi Rudy Steiner, zakochany w Liesel chłopak z sąsiedztwa oraz MaxVandenburg, Żyd, którego ukrywali Hubermannowie. W międzyczasie dziewczyna ukradła kilka książek, ale tak jak już wspomniałam, to nie kradzież jest istotą tej opowieści. Moim zdaniem Liesel nie ukradła żadnej książki, jedynie je przywłaszczała. Bo czy kradzieżą można nazwać podniesienie leżącej na śniegu książki bądź wyjęcie jej z wygasającego stosu? Czy na złodzieja czeka otwarte okno i talerz z ciastkami? Liesel brała książki, które nikomu nie były już potrzebne i wieczorami czytała je wraz z Hansem Hubermannem i Maxem Vanderburgiem. Tym, co jest ważniejsze od kradzieży w tej historii, są wartości takie jak przyjaźń, miłość, człowieczeństwo i odwaga, bo z czasem książka z lekkiej i przyjemnej stawała się coraz bardziej poruszająca i wzruszająca. Pojawiały się przemarsze Żydów ulicami miasta i Hans Hubermann rzucając im okruchy chleba, nastąpiło chowanie się w piwnicach w trakcie nalotów oraz odbijające się echem „Heil Hitler”.


Mimo wszystko, Markus Zusak, pokazał w nieco innym świetle Niemców podczas II wojny światowej. Podobnie jak Oskar Schindler – mężczyzna, który uratował Żydów przed zagładą w obozach koncentracyjnych, bohaterowie książki Zusak’a nie są antysemitami i nie wszyscy popierają Hitlera. Myślę, że warto tworzyć takie książki, aby uświadomić ludziom, że podczas II wojny światowej ucierpieli także Niemcy i niewinne niemieckie dzieci, takie jak Liesel, że każda wojna przynosi straty – również straty w ludziach, nie tylko w przypadku państw, które były zaatakowane, ale i w tych, które były agresorami.


Po raz kolejny potwierdziło się przysłowie: „Nie oceniaj książki po okładce”, tylko w nieco innym wydaniu - nie oceniaj książki ani po okładce, ani po opisie, bo i on bywa często mylący. Sięgając po „Złodziejkę książek”, myślałam, że swoją lekturę zakończę już po kilkudziesięciu stronach, bo nie lubię książek o wojnie a i motyw kradzieży nie wydawał mi się wart uwagi, a jednak przeżyłam miłe zaskoczenie. Dzięki świetnemu narratorowi, książkę przeczytałam w błyskawicznym tempie, do czego przyczyniło się również wspomniane na początku tło towarzyszące historii Liesel, czyli niezwykła przyjaźń z Maxem Vanderburgiem oraz coraz silniej wkraczająca wojna, do beztroskiego dzieciństwa dziewczynki. „Złodziejkę książek” z czystym sercem mogę polecić każdemu, bez względu na wiek, płeć czy upodobania gatunkowe , bo jestem, pewna, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie, co pozwoli mu lepiej zrozumieć siebie, otaczający go świat i II wojnę światową.

Moja ocena: 8/10





Tytuł:Złodziejka książek
Autor:Markus Zusak
Wydawnictwo:Nasza księgarnia
Data premiery:31.01.2014





Znacie jakieś podobne książki? Czytaliście coś Zusaka?

PS: Jutro mini recenzja Facecji :D

wtorek, 7 czerwca 2016

#2Popularne książki, których nie chcę przeczytać

Jeden z moich poprzednich postów - popularne książki, których nie chcę przeczytać (odsyłam, jeśli ktoś jeszcze nie widział), baaaardzo Wam się spodobał, dlatego też postanowiłam stworzyć drugą część. Zapraszam.



Twórczość Jane Austen
Przeczytałam Dumę i uprzedzenie. Spodziewałam się o wiele, wiele więcej. Nie była to tragiczna książka, ale z pewnością zdecydowanie gorsza niż myślałam. Nie widziałam tam ani trochę miłości, na którą liczyłam, ironii i humoru. Z tego co mi się wydaje, jest ona nazywana najlepszym dziełem Austen, więc jeśli kolejne mają być tylko gorsze, to ja nie mam zamiaru w to dalej brnąć.







Kolejne tomy Ani z zielonego wzgórza
Ania irytowała mnie już w dzieciństwie, gdy czytałam pierwszy tom jako lekturę. Wtedy jeszcze lubiłam takie lekkie książki, więc jestem pewna, że teraz mój stopień irytacji tą dziewczynką sięgnąłby zenitu. Szkoda nerwów.



Życie pi
Oglądałam film i mnie nie porwał. Był w porządku, ale nie czułam usilnej potrzeby by go dokończyć. Skoro film niezbyt mi się spodobał, tym bardziej nie będę sięgać po książkę. Morze, afrykańskie zwierzęta chyba nie są dla mnie. Wolę ten czas poświęcić na coś innego. Jest jeszcze tyle świetnych książek jest do przeczytania...



Dziennik Bridget Jones
Sądzę, że na niektóre książki jestem po prostu za stara. W tym przypadku jest na odwrót. Myślę, że Dziennik Bridget Jones najlepiej do mnie trafi, gdy będę koło trzydziestki. Także przez najbliższe.. no, z 10 lat, raczej nie będę się zabierać za książki z tej serii.



Twórczość Witolda Gombrowicza
Nie wiem czy potrzebny jest tu jakiś komentarz. Ferdydurke mnie oburzyło, nie mogę zrozumieć jak można mieć tak mało szacunku do swoich czytelników. I jeszcze ta infantylność.. pupa, pupa, łydka, łydka... Każdy by tak potrafił. Zdecydowanie nie mam zamiaru sięgać po „twórczość” tego Pana. Nigdy, przenigdy.




Dary anioła
Chciałam to przeczytać, przysięgam! Nawet zaczęłam, ale utknęłam w momencie gdy zaczęły się pojawiać jakieś różne, dziwne nazwy. Mnóstwo dziwnych nazw naraz. To było dla mnie za dużo i nie przebrnęłam przez pierwszy tom. Może jeszcze kiedyś dokończę tę serię, ale nie obiecuję.




Twórczość Johna Greena

To znów są książki młodzieżowe, więc chyba i tym razem szerszy komentarz jest niepotrzebny. No co zrobię, nie przepadam za takimi książkami, szkoda mi na nie czasu. Zwłaszcza gdy są tak przesłodzone jak właśnie u tego autora (z tego co słyszałam). Czytam od czasu do czasu jakieś lżejsze książki, więc jeśli skończą mi się moje tytuły, może sięgnę po coś Greena, ale w najbliższej przyszłości pewnie nie.





To już wszystko. Oczywiście rozumiem i szanuję, jeżeli któraś z tych książek/serii jest Waszą ulubioną. Ja jednak nie bardzo mam ochotę je przeczytać.
Możliwe, że pojawi się następna część, ale z raczej nie tak szybko.

Gdyby ktoś był ciekaw, jakie posty pojawią się na dniach, z pewnością będzie to recenzja Lolity Nabokova i Facecji, a później? Czas pokaże.

A jakich popularnych książek Wy nie macie zamiaru czytać? Piszcie!