sobota, 12 listopada 2016

Diabeł z więzienia dłużników - A.Hodgson - recenzja

Tyle świetnych książek do przeczytania, a gdy tylko na jakąś spojrzę, jakiś dziwny głosik z tyłu głowy mówi mi:"nie, to nie", "za to się lepiej nie bierz, bo to seria", "to jest kryminał, wybierz w końcu coś innego", "fantastyka? chcesz znowu przez pół książki męczyć się z odnalezieniem w nowym świecie?", "nie, tego też lepiej teraz nie czytaj, bo... nie". I w końcu wychodzi na to, że choć mam czas, nie mam pojęcia co mogłabym przeczytać, nie wiem na co mam ochotę. Tak to było choćby parę dni temu. Ostatecznie z wszystkich tytułów do przeczytania wybrałam Diabła z więzienia dłużników, czyli książkę, po którą już od dawna chciałam sięgnąć, a... jeśli nie teraz, to kiedy?


"Londyn, rok 1727. Dwudziestopięcioletni Tom Hawkins zamiast studiować teologiczne traktaty, spędza czas w przybytkach rozkoszy i przy karcianych stołach. Aż trafia do więzienia dla dłużników…Marshalsea to piekło na ziemi. Nieludzki świat o prostych zasadach: ci, którzy zdołają pożyczyć skądś pieniądze, mają szansę przeżyć.Ci, którzy nie mają grosza, sczezną z głodu i chorób. Stąd nie da się uciec…Lecz Tom Hawkins nigdy nie potrafił przestrzegać zasad…Seria makabrycznych zabójstw wypełnia więzienie jeszcze większym strachem. Podejrzenie pada na tajemniczego więźnia, nazywanego diabłem. A Tom dzieli z nim celę…Lecz niespodziewanie dostaje szansę: odkryć prawdę o morderstwach i wyrwać się stąd na zawsze albo być następną ofiarą „diabła z Marshalsea”…"

Przyznaję się bez bicia, że gdy zabrałam się za lekturę tej powieści, nie miałam pojęcia o czym jest. Od tak dawna zamiarowałam po nią sięgnąć, że najzwyczajniej w świecie zapomniałam dlaczego. A może to i lepiej? Dzięki temu przeżyłam całkiem pozytywne zaskoczenie. Tytuł i okładka, czyli jedyne co miałam, gdy zaczęłam czytać (wybrałam ebooka) wskazywały na to, że to horror,  no ewentualnie jakiś kryminał. I tak, bingo, to jest kryminał. Ale jaki! Historyczny! Jako, że średnio orientuję się w gatunkach, do tej pory nie miałam pojecia coś takiego w ogóle istnieje. Ale po spotkaniu z Diabłem z więzienia dłużników, już wiem, że jeszcze nie raz sięgnę po powieść tego typu. Hodgson miejscem akcji uczyniła więzienie, więc i główny bohater musiał być inny niż to znamy z kryminałów, a to według mnie spora zaleta. Macie dosyć poruczników, policjantów, detektywów, prokutaratorów? Bierzcie się więc za Diabła..., tu śledztwo prowadzi Tom. Po prostu Tom. Ot, jeden z więźniów. 

Co jeszcze podoba mi się w powieści tej brytyjskiej autorki? Jej historyczna strona. Z historii nigdy asem nie byłam, ale coraz częściej zauważam, że książki, których akcja dzieje się setki lat temu, to naprawdę coś dla mnie. Niby głupie szczególiki - nie pistolet, a sztylet, nie spodnie i bluza, a suknia zdobiona koronką, nie portfel a sakiewka... ale dla mnie ma to ogromne znaczenie. Hogson może nie po mistrzowsku oddała klimat XVIII wiecznej Anglii, ale z pewnością poradziła sobie z tym zadaniem. Zaczynam się poważnie zastanawiać dlaczego nie sięgam częściej po takie książki...

Niestety, nieco muszę przyczepić się do samej fabuły. Jest - co z przykrością stwierdzam - jednowątkowa. Główny bohater przez całą książkę różnymi spodobami próbuje odkryć kto stoi za zabójstwem jednego z więźniów, co ma mu zapewnić wolność i... to w zasadzie tyle. Wiadomo, podczas swojego śledztwa napotyka różne przeszkody, ale tego nie da się nazwać odrębnym wątkiem. Akcja też nie toczy się zbyt szybko i chwilami czytając powieść Hodgson się nudziłam, ale muszę zaznaczyć, że ani razu nie przeszło mi przez myśl, by odłożyć ją niedoczytaną, a to już coś.

Skoro mowa o kryminale, nie mogę przemilczeć sprawy zakończenia. Te, jest przynajmniej dla mnie całkiem satysfakcjonujące, takie w moim stylu. Oczywiście jak zwykle poniosłam sromotną klęskę i nie domyśliłam się, kto jest zabójcą, ale to nie jedyne zaskoczenie. Okazało się, że tkwi w tym wszystkim coś więcej, knuta od lat intryga i to chyba ona zaskoczyła mnie bardziej od tożsamości mordercy. No, ale w każdym razie są zaskoczenia, czyli coś, co uwielbiam, więc i tym razem autorce za pomocą kilku ostatnich zdań udało się podnieść moją opinię o przynajmniej jedno oczko. 

Diabeł z więzienia dłużników nie jest wybitną książką, ale trzyma poziom. Zabrakło mi w niej... jakieś iskierki, czegoś wyjątkowego, sama nie potrafię określić czego takiego. Niemniej nie uważam bym straciła czas czytając ją. Przeciwnie! Dzięki niej odkryłam nowy (przynajmniej dla mnie) gatunek. Fani kryminałów jak najbardziej mogą po nią sięgnąć, ale muszą się nastawić na średniej jakości śledztwo. Jeżeli jednak poza książkami akcji, ktoś lubi powieści historyczne Diabeł z więzienia dłużników jest wprost stworzony dla niego. 

Moja ocena:6,5/10





Tytuł:Diabeł z więzienia dłużników
Autor:Antonia Hodgson
Wydawnitwo:Amber
Data wydania:13.01.2015





Spotkaliście się wcześniej z tym gatunkiem, czy to ze mną jest coś nie tak? :D 

6 komentarzy:

  1. Kryminał historyczny, gdzie zagadkę rozwiązuje więzień? Biere to ;D nawet z jednowatkowa fabułą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że udało mi się Cię przekonać. Mam nadzieję, że Ci się spodoba :)

      Usuń
  2. Taka iskierka musi być, bez niej kryminał nie jest aż tak dobry, a według mnie musi wbić mnie w fotel ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakończenie było dobre, może nie aż tak, żeby wbić w fotel, ale ten klimat wynagrodził mi drobne potknięcia w fabule ;)

      Usuń
  3. Przyznam, że opis tej książki przyciąga mnie bardziej niż nie jeden kryminał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też przyciągnął :D Może książka nie była aż tak dobra, jak wydaje się być po opisie, ale i tak mi się podobała, więc polecam :)

      Usuń