poniedziałek, 19 grudnia 2016

W cieniu prawa - recenzja

Uwielbiam twórczość Remigiusza Mroza, ale jakoś nie mogłam się zabrać za W cieniu prawa.  To podejrzanie słabo reklamowana powieść, otrzymująca (jak na Mroza) dość niskie noty. Kiedy zauważyłam ją na bibliotecznej półce, i to jeszcze w tak dobrym stanie, wiedziałam, że muszę ją wypożyczyć, bo później już chyba nigdy bym po nią nie sięgnęła. Pozbawiłabym się świetnej rozrywki, a co więcej, odebrałabym sobie szansę na zrozumienie i dogłębne przeanalizowanie mojego stosunku do twórczości tego autora.

"Galicja, 1909 rok. Mimo złej opinii i niejasnej przeszłości Erik Landecki zostaje przyjęty na czyścibuta w austriackim dworku. Jest przekonany, że los się do niego uśmiechnął. Pierwszej nocy ginie jednak dziedzic rodu, a cień podejrzeń pada na Polaka. Szybko pojawiają się spreparowane dowody, a Erik staje się głównym podejrzanym.
Musi walczyć nie tylko o swoją wolność, lecz także o życie – w zaborze austriackim karą za morderstwo jest bowiem śmierć przez powieszenie."

Największym plusem tej powieści są bohaterowie. Złożoność ich charakterów jest przejmująca. Chyba jeszcze nigdy czytając jakąś książkę, tyle razy nie zmieniałam swojego stosunku do nich, co tutaj. Gdy zapoznałam się z pewną bohaterką, już na wstępie założyłam, że się polubimy, bo w końcu wszystko na to wskazywało. Tak oczywiście było, ale tylko na początku. Potem ją znienawidziłam, a na samym końcu nie wiedziałam już co o niej myśleć. I tak było z paroma innymi postaciami. Najpierw im kibicowałam, potem wręcz przeciwnie. Ani Erik, Hendrik, Sophie czy ktokolwiek inny nie wyprzedzą w moim Mroźnym Rankingu Bohaterów duetu Chyłka & Zordon, ale - chyba wszyscy razem, uplasują się na zasłużonym drugim miejscu, zwyciężając przy tym z Forstem, Gerardem Edlingiem i już zwłaszcza z Ernestem Wilmańskim.

Jak wspomniałam na początku, W cieniu prawa pomogło mi zrozumieć, za co tak bardzo kocham twórczość Mroza. Przyczynił się do tego również przeczytany przeze mnie parę dni wcześniej Świt, który nie nadejdzie, będący niestety, niedużym, bo niedużym, ale jednak rozczarowaniem. Doszłam do wniosku, że najbardziej w pisarstwie tego autora odpowiada mi styl. Czego bym nie czytała, zawsze przed lekturą zerkam na ilośc stron. Ot, taki brzydki nawyk ze słusznie minionych czasów czytania jedynie lektur szkolnych. I zwykle, gdy ta najczęściej trzycyfrowa liczba ma z przodu piątkę (a już zwłaszcza większą cyfrę), wydaję z siebie ciche westchnienie. W przypadku książek Mroza, jest to raczej: "aha, w porządku". Nie wiem jak to się dzieje, ale je, bez względu na format czy czcionkę, czytam w błyskwiczym tempie. Także słowem - i tę powieść Remigiusza Mroza czyta się niezwykle szybko, choć... skoro już nawiązałam do Świtu, który nie nadejdzie, pozwolę sobie zrobić to raz jeszcze (zwłaszcza, że jej recenzować nie planuję). Tej książki akurat nie czytało mi się tak dobrze. Wszystko za sprawą mafijnych porachunków i umieszczenia akcji w międzywojennej Warszawie. Także ostrzegam, że jeżeli ktoś nie lubuje się w tych klimatach, musi się liczyć z tym, że ta powieść raczej go nie olśni. Analogicznie sytuacja wygląda z W cieniu prawa. Mi osadzenie akcji na początku XX wieku bardzo się spodobało, ale wiem, że to nie znaczy, że tak będzie z każdym.

Kto czyta książki Remigiusza Mroza, ten doskonale wie, w jakich zakończeniach ten młody, obiecujący autor się lubuje. Stawia na jedno krótkie, ale szalenie znaczące zdanie, po którym czekanie na kolejny tom to istna męka (o ile jest kolejny tom, rzecz jasna). Zakończenie tej książki Mroza jest aż rażąco nie-mrozowe. Przewidywalne, ale w ten nieirytujący sposób. Jest dokładnie takie jakiego można by się spodziewać i jakiego każdy (chyba bez względu na to, za którym z bohaterów jest), pragnie. Liczyłam na nieco mocniejsze zakończenie, ale muszę przyznać, że i to mnie zadowoliło.

W cieniu prawa zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie. Słyszałam, że według niektórych to najgorsza książka tego autora, ale moim zdaniem jest to po prostu wyraźnie inna książka, ale inna nie znaczy w tym przypadku zła. Tym razem nie wyjeżdżamy z bohaterami w Tatry, nie wjeżdżamy windą na najwyższe piętro Skylight, nie zakładamy bokserskich rękawic, ani nie bawimy się w rozszyfrowanie zamiarów drugiej osoby poprzez obserwację mowy jej ciała. Nie, odwiedzamy galicyjski dworek zamieszkamy przez zamożną rodzinę Reignerów, próbujemy dociec kto zabił jednego z jej członków, obserwujemy życie elit i służby, a po drodze zaglądamy na moment na salę sądową. Jeżeli to lubicie, i lubicie też twórczosć Mroza (kto nie lubi?), nie przejmujcie się średniawą opinią tej książki, tylko po prostu ją przeczytajcie. Jest inna niż pozostałe pozycje w dorobku tego autora, ale i tak bardzo dobra.

Moja ocena: 7/10




Tytuł:W cieniu prawa
Autor:Remigiusz Mróz
Wydawnitwo:Czwarta Strona
Data wydania:15.06.2016



Czytaliście? Zawiedliście się, czy tak jak ja - przeżyliście miłe zaskoczenie?

8 komentarzy:

  1. Właśnie dzisiaj pożyczylam z biblioteki, z resztą był mój szczęśliwy dzień i pożyczyłam jednocześnie Behawiorystę:D Nie wspomnę o podwyżce w pracy (no dobra, wspomnę:P)
    mam nadzieję, że spodoba mi się tak jak tobie, czas akcji mi w ogóle nie przeszkadza, wręcz przeciwnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to nam się udało z tą biblioteką :D Po "Świcie..." trochę obawiałam się czasu akcji. Zaczęłam myśleć, że może należę do grona osób, które kochają jedynie te książki Mroza, których akcja umieszczona jest współcześnie, ale okazało się po prostu, że tylko okres międzywojenny mi nie pasował ;)

      Usuń
  2. Jakoś nie mogę zabrać się za Mroza, ale mam nadzieję, że niedługo to się zmieni. Kojarzę za to sporo jego tytułów, ale nie ten. Może dlatego tak słabo reklamują, ponieważ tak jak piszesz, ta książka mało ma cech innych, lepiej sprzedających się jego powieści? Słabe oceny też mogą być spowodowane tym, że czytelnicy oczekiwali czegoś innego. Chociaż ja sądzę, że sam fakt, iż książka nie jest do końca taka, jaka się spodziewamy, nie powinien stanowić zarzutu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że może chodzić o to, że to pierwsza książka Mroza. To znaczy napisana jako pierwsza, wydana dopiero parę miesięcy temu. Moze wydawcy z góry założyli, że przez to będzie słabsza i nie przyłożyli się do jej reklamy? Sama nie wiem. Mi się podobała, możliwe, że miał na to wpływ fakt, że spodziewałam się czegoś gorszego.

      Usuń
  3. Mrozowe zakończenia ;) Finał w "Kasacji" mnie zaskoczył, ale nie podobała mi się forma jego przedstawienia - całkowicie wyprana z emocji. Trochę obawiam się kolejnych kryminałów autora, ale w przyszłym roku na pewno skuszę się na "Behawiorystę" i mam nadzieję, że będzie dobrze :)
    Pozdrawiam!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czytałaś kolejne tommy cyklu o Chyłce i Zordonie? Jeżeli nie, to koniecznie musisz to nadrobić. Przy "Imunitecie" nie powinnaś mieć żadnych zastrzeżeń co do emocji przy zakończeniu :D

      Usuń
  4. Ja też niedawno wypożyczyłam tę książkę z biblioteki i jestem świeżo po jej lekturze. Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością autora i cóż, szczerze pisząc, liczę na więcej... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jego pozostałe ksiażki tym brdziej powinny Ci przypaść do gustu :)

      Usuń