niedziela, 4 września 2016

Sanctus - S.Toyne (recenzja)

Śmierć jednego człowieka może zagrozić odwiecznemu spiskowi.
Dzięki odwadze jednej kobiety skrywany od lat sekret wyjdzie na jaw.
Czy ludzkość znajdzie w sobie siłę, by stawić czoła prawdzie?
Co kryje w sobie tajemnica Sanctusa?

Te cztery zdania sprowokowały mnie do zakupu debiutanckiej powieści Simona Toyne'a. Bardzo lubię thrillery przygodowe (nie mam pojęcia dlaczego sięgam po nie tak rzadko), więc gdy tylko w oczy rzuciły mi się słowa takie jak „spisek", tajemnica", sekret" i na dodatek Sanctus" (momentalnie kojarzący mi się z religią), nie mogłam zrobić nic innego, jak tylko zakupić, a potem przeczytać tą powieść. Było warto.

Tym razem nie będę się bawić w streszczenie fabuły, bo myślę, że te wspomniane cztery zdania bardziej zachęcają do przeczytania, niż jakikolwiek opis. Skupię się natomiast na moich odczuciach, ale i to będzie dość skrótowe, bo powieść Toyne'a czytałam już jakiś czas temu. 

Sanctus należy do książek poruszających tematykę religijną, tak jak niemalże każdy thriller przygodowy. Co wyróżnia tę powieść na ich tle? Jest napisana nieco inaczej. Wyraźnie widać, że przedstawione wydarzenia to fikcja. Choćby w książkach Browna czy Knoxa czuć, jakby autor próbował podważać podstawy wiary i wmówić czytelnikowi, że wcale nie jest tak, jak od lat uczą nas w szkole na lekcjach religii, że Kościół próbuje coś przed nami ukryć, że jest inaczej niż mówi Biblia, że jest... dokładnie tak jak w jego powieści. Nie bez powodu powstają później publikacje takie jak Kod Ewangelii Bena Witheringtona, w której to akurat pewien ksiądz analizował jedną z powieści Dana Browna pod względem zawartych w niej dość kontrowersyjnych faktów, wyjaśniając czytelnikowi czy są one prawdą czy fikcją. W każdym razie w Sanctusie tego wszystkiego nie ma. Nie znajdziemy tam żadnych sugestywnych pytań retorycznych, które sprowokowałyby to podobnych rozmyślań, co w przypadku powieści wspomnianych autorów. I to jest według mnie ogromna zaleta książki Toyne'a.

Cała napinka" wokół sekretu Sanctusa trwała od pierwszej do ostatniej strony. Obawiałam się, że tak pieczołowicie pompowany balonik pęknie wreszcie, nie wydając żadnego huku. Wręcz przeciwnie. Zakończenie naprawdę mnie zaskoczyło. Myślałam, że w książkach tego typu nie da się wymyślić już niczego nowego, bo przecież był już dodatkowy apostoł, mnóstwo nieznanych aktefaktów i wiele, wiele innych, a jednak. Autor Sanctusa wymyślił coś świeżego i bardzo szokującego. Brawa, Panie Toyne.

Nie wymagałam wiele od tej pozycji i przez to byłam bardzo zaskoczona kreacją bohaterów na tak wysokim poziomie (zwłaszcza, że to debiut). W powieści jest kilka, góra kilkanaście ważniejszych postaci i autor zadbał o każdą z nich z osobna. Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu skupił się nawet na patologu, który pojawił się w książce dosłownie na moment. Jeszcze raz brawa.

Temu, kto lubi tego typu książki, Sanctus niewątpliwie przypadnie do gustu. Moim zdaniem nie odbiega poziomem od powieści popularniejszych autorów. Czyta się ją szybko, ze sporym zainteresowaniem. Jedyna wada, którą widzę, to brak wydanych w Polsce kolejnych tomów tej (chyba) trylogii. Poza tym szczerze polecam.
Moja ocena:7/10




Tytuł:Sanctus
Autor:Simon Toyne
Wydawnictwo:Prószyński i S-ka
Data wydania:12.05.2011



Wreszcie udało mi się uporać z tą recenzją :D Sięgniecie po "Sanctusa?

10 komentarzy:

  1. Lubię tego typu książki. Podoba mi się to, że autor nie próbuje w niej w jakiś sposób podważać podstaw wiary. Skoro od razu wiadomo, że całość to fikcja tym chętniej siegne;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie też bardzo mi się podoba, że nie matu żadnych teorii spiskowych :D

      Usuń
  2. Książka bardzo przekonuję do przeczytania
    Myślę, że się skusze <3

    http://victim-fashion.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę przyznać, że zachęciłaś mnie do przeczytania tym jednym stwierdzeniem, że książka nie podważa podstaw wiary i nie jest jedną wielką teorią spiskową (bo większość z nich tak naprawdę jest nie powiem czego warta, zwłaszcza dla osób głębiej siedzących w temacie wiary jako takiej, a tutaj przynajmniej można czuć się bezpiecznym, że nie zetkniemy się z jakąś tanią fikcją literacką, przynajmniej jeśli chodzi o ten jeden element książki). :) Przykułaś też moją uwagę opinią o dobrze skonstruowanych postaciach — bo postacie to moja ulubiona część każdej historii. Na pewno chętnie zapoznam się z tą pozycją, jeśli będę miała okazję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ja też spodziewałam się tych teorii spiskowych. Według mnie są one po prostu fajne, ale juz mi się przejadły. Dlatego też miło zaskoczyła mnie ta powieść :) Liczę, ze Tobie również przypadnie do gustu. Miłej lektury! Dziękuję za taki wyczerpujący komentarz <3

      Usuń
  4. szukam lektury na jesień, muszę po nią sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Noo... zapowiada się dość ciekawie. Gdy będę miała chwilkę czasu zajrzę do niej :)

    Pozdrawiam i zapraszam o mnie!
    https://czarodziejka-ksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń