niedziela, 19 czerwca 2016

Xięgi Nefasa - Trygław. Władca losu - recenzja

Zanim zacznę - jedno słówko wyjaśnienia. Miało być coś o książkach a nie recenzja, ale jest inaczej. Wpadłam na pomysł by napisać o najbardziej irytujących bohaterach książkowych, z którymi miałam styczność, ale muszę się do tego bardziej przygotować, dlatego o tym napiszę najpewniej we wtorek. Koniec wstępu. Zaczynamy.

Xięgi Nefasa - Trygław. Władca losu zaintrygowały mnie swoją okładką i opisem. Co prawda polska, nieznana mi autorka raczej nie zachęcała mnie, ale wreszcie postawiłam wszystko na jedną kartę i zaryzykowałam. Było warto. Klimat tej książki urzekł mnie już od pierwszych stron. Autorce świetnie udało się go wykreować - łacińskie modlitwy, elementy archaizacji (spokojnie, tylko elementy), postacie historyczne oraz pojawiające się raz po raz kronikarskie zapiski tytułowego Nefasa, sprawiły, że na kilka dni przeniosłam się do polskiego średniowiecza. 

Książka opowiada o losach Nefasa - byłego mnicha, kronikarza i średniowiecznego, dworskiego odpowiednika osoby „przynieś, podaj, pozamiataj”. Inaczej nie można tego określić, bowiem Nefas robi dla księcia (i nie tylko) dosłownie wszystko. Dwaj bracia – Zbigniew i Bolesław Krzywousty walczą o władzę. Zdobędzie ją ten, który pierwszy spłodzi syna. By pomóc swojemu Panu, Bolesławowi, Nefas decyduje się wziąć udział w tajemnym, zakazanym rytuale. Od tego momentu, los splata ze sobą trójkę dzieci, w tym potomka Krzywoustego, a zadaniem Nefasa, jest je chronić
Nie może oczywiście zabraknąć bohaterów powieści.
Tutaj Zbigniew Krzywousty

W normalnej sytuacji, byłby to zarys fabuły. W tym przypadku, streściłam aż połowę książki, bo co muszę przyznać z przykrością, w tej książce, zaznaczam, DO połowy, 
dzieje się tylko tyle. Dopiero potem akcja konkretnie się rozkręca. Myślę jednak, że gdyby książka miała spokojnie o jakieś 100 stron mniej, byłby z tego pożytek dla wszystkich. Mniej drzew by ścięto, by ją wyprodukować i takie tam. Szczerze mówiąc, gdy byłam jeszcze przed połową, nieźle się wymęczyłam czytaniem. Strona leciała za stroną, a ja wiedziałam tyle co na początku. Wiecznie tylko syn, syn i tyle.Tak jak już wspomniałam, dopiero później akcja się rozkręca, ale według mnie to trochę za późno. Fabuła mi się podobała, ale spodziewałam się czegoś bardziej złożonego, jakiegoś elementu zaskoczenia.
A tu jego brat i konkurent Bolesław
Czego się nie spodziewałam, w książce było sporo seksu. Trochę za dużo, jeśli mam być szczera. Nastawiałam się na coś innego, na więcej magii, intryg itd. Kolejnym, tym razem jak najbardziej pozytywnym zaskoczeniem, była niewielka ilość polityki. Obawiałam się, że skoro to powieść między innymi o Bolesławie Krzywoustym, tej polityki będzie sporo, ale naprawdę bardzo miło się zaskoczyłam. Troszeńkę (naprawdę odrobinkę) jej było, to fakt, ale wszystko zostało ładnie, przejrzyście wyjaśnione. 

Spodobał mi się również główny bohater. Trochę przypominał mi mojego ukochanego Mordimera Madderdina z cyklu inkwizytorskiego, pewnie przez czas akcji oraz zastosowaną przez autorkę narrację pierwszoosobową, która była tutaj strzałem w dziesiątkę. Nefas miał swój wyjątkowy charakter, a to się ceni. 

Powiem tak: nie wiem czy sięgnę po kolejne części. Niby książka mi się podobała, ale brakowało mi w niej czegoś „wow”. Minusem jest też dość długi fragment, podczas którego akcja niemalże stoi. Mam nadzieję, że autorka popracuje nad tym i że kolejną część będzie się czytać z zapartym tchem. Jestem ciekawa o czym one będą, bo świat stworzony przez Saramonowicz pozostawia ogromne pole do popisu.




Tytuł:Xięgi Nefasa. Trygław - Władca losu
Autor:Małgorzata Saramonowicz
Wydawinctwo:Znak
Data wydania:25.01.2016







Spodobała/nie spodobała Wam się recenzja/książka, piszcie,z chęcią odpowiem na Wasze komentarze! ☺

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz