środa, 8 czerwca 2016

„Złodziejka książek”, czyli wzruszająca opowieść o tym, jak być człowiekiem - recenzja


O „Złodziejce książek" autorstwa Markusa Zusaka, zaczęło robić się głośno w 2013 roku, kiedy to historia w niej przedstawiona, została zekranizowana przez Briana Percivala. W okamgnieniu książka stała się bestsellerem i jest nim właścwie aż do dziś. Zachęcona pochlebnymi opiniami znajomych na temat "Złodziejki książek", postanowiłam ją przeczytać, choć szczerze mówiąc sam opis książki, nie zachęcał mnie do lektury. Bo co może być ciekawego w historii dziewczynki, która po prostu kradnie książki? Według mnie niewiele. Swoje zdanie zmieniłam dopiero po jej przeczytaniu, kiedy dostrzegłam, że zamiast z pozoru najważniejszego motywu w książce, czyli kradzieży, ważniejsze okazało się tło, towarzyszące całej historii.


Tym, co urzekło mnie już od początku czytania, był nietypowy narrator, opowiadający o losach złodziejki książek, Liesel Meminger. Narratorem tym, była bowiem Śmierć, która w historię Liesel wplotła także opowieści o trudach swojej pracy, czyli transportowania dusz w stronę wieczności. Trudach, bo czas akcji „Złodziejki książek” to okres II wojny światowej, który z oczywistych względów cechował się dużą śmiertelnością, a co za tym idzie, sporą ilością pracy dla Śmierci. Z perspektywy czasu, nie wyobrażam sobie innego narratora na tym miejscu, bo kto lepiej potrafiłby opisać losy dziewczynki żyjącej podczas II wojny światowej, jeśli nie Śmierć?


A o czym tak naprawdę jest „Złodziejka książek”? Jest to opowieść, o nastoletniej Liesel Meminger, która zamieszkała w małym miasteczku Molching, na obrzeżach Monachium u Rosy i Hansa Hubermannów, swoich przybranych rodziców. Z początku Liesel była przerażona nową dla siebie sytuacją, lecz z biegiem czasu, stała się bardziej otwarta i w końcu przyzwyczajała się do nowej rodziny oraz znalazła przyjaciół. Byli to między innymi Rudy Steiner, zakochany w Liesel chłopak z sąsiedztwa oraz MaxVandenburg, Żyd, którego ukrywali Hubermannowie. W międzyczasie dziewczyna ukradła kilka książek, ale tak jak już wspomniałam, to nie kradzież jest istotą tej opowieści. Moim zdaniem Liesel nie ukradła żadnej książki, jedynie je przywłaszczała. Bo czy kradzieżą można nazwać podniesienie leżącej na śniegu książki bądź wyjęcie jej z wygasającego stosu? Czy na złodzieja czeka otwarte okno i talerz z ciastkami? Liesel brała książki, które nikomu nie były już potrzebne i wieczorami czytała je wraz z Hansem Hubermannem i Maxem Vanderburgiem. Tym, co jest ważniejsze od kradzieży w tej historii, są wartości takie jak przyjaźń, miłość, człowieczeństwo i odwaga, bo z czasem książka z lekkiej i przyjemnej stawała się coraz bardziej poruszająca i wzruszająca. Pojawiały się przemarsze Żydów ulicami miasta i Hans Hubermann rzucając im okruchy chleba, nastąpiło chowanie się w piwnicach w trakcie nalotów oraz odbijające się echem „Heil Hitler”.


Mimo wszystko, Markus Zusak, pokazał w nieco innym świetle Niemców podczas II wojny światowej. Podobnie jak Oskar Schindler – mężczyzna, który uratował Żydów przed zagładą w obozach koncentracyjnych, bohaterowie książki Zusak’a nie są antysemitami i nie wszyscy popierają Hitlera. Myślę, że warto tworzyć takie książki, aby uświadomić ludziom, że podczas II wojny światowej ucierpieli także Niemcy i niewinne niemieckie dzieci, takie jak Liesel, że każda wojna przynosi straty – również straty w ludziach, nie tylko w przypadku państw, które były zaatakowane, ale i w tych, które były agresorami.


Po raz kolejny potwierdziło się przysłowie: „Nie oceniaj książki po okładce”, tylko w nieco innym wydaniu - nie oceniaj książki ani po okładce, ani po opisie, bo i on bywa często mylący. Sięgając po „Złodziejkę książek”, myślałam, że swoją lekturę zakończę już po kilkudziesięciu stronach, bo nie lubię książek o wojnie a i motyw kradzieży nie wydawał mi się wart uwagi, a jednak przeżyłam miłe zaskoczenie. Dzięki świetnemu narratorowi, książkę przeczytałam w błyskawicznym tempie, do czego przyczyniło się również wspomniane na początku tło towarzyszące historii Liesel, czyli niezwykła przyjaźń z Maxem Vanderburgiem oraz coraz silniej wkraczająca wojna, do beztroskiego dzieciństwa dziewczynki. „Złodziejkę książek” z czystym sercem mogę polecić każdemu, bez względu na wiek, płeć czy upodobania gatunkowe , bo jestem, pewna, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie, co pozwoli mu lepiej zrozumieć siebie, otaczający go świat i II wojnę światową.

Moja ocena: 8/10





Tytuł:Złodziejka książek
Autor:Markus Zusak
Wydawnictwo:Nasza księgarnia
Data premiery:31.01.2014





Znacie jakieś podobne książki? Czytaliście coś Zusaka?

PS: Jutro mini recenzja Facecji :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz