Lubię czytanie i mnóstwo innych
rzeczy. Niedawno zauważyłam, że przecież mogę to wszystko ze
sobą połączyć. Skoro lubię choćby syreny, to dlaczego nie
sięgnąć po jakąś książkę z nimi? Tak oto w skrócie zaczęła
się moja króciutka przygoda z twórczością Kiery Cass, a
konkretniej z powieścią Syrena.
Kahlen to młoda dziewczyna, która
jest syreną. Wraz z trzema swoimi towarzyszkami dba o to, by apetyt
Matki Ocean był zawsze zaspokojony, mianowicie niczym mityczne
syreny zwodzi rybaków swoim śpiewem doprowadzając do zatonięcia
ich statków. Jej życie nie jest jednak tak piękne jak mogłoby się
wydawać. Nie tylko jej śpiew, ale już sam głos stanowi śmiertelne
niebezpieczeństwo dla ludzi. Choćby jedno piśnięcie sprawia, że
osoby w jej otoczeniu pragną się utopić – choćby w łyżce
wody. A to oznacza, że Kahlen i pozostałe syreny nie mogą
normalnie kontaktować się z ludźmi, o miłości nie wspominając.
Czy jest jakiś sposób by obejść ten „przepis”? Jak dziewczyna
radzi sobie jako syrena?
Po powieść Cass sięgnęłam przez
fakt, że miały tam być syreny. Pogodziłam się z myślą, że
cała reszta może mi się nie spodobać, ale nie przewidziałam,
że... nie będzie tu syren. Nie wymagałam wiele, naprawdę.
Liczyłam na choć jedną postać będącą od pasa w górę kobietą,
a od pasa w dół rybą. Okazuje się, że dla Cass to zbyt wiele.
Syrenom w jej powieści – uwaga, nie żartuję – po wejściu do
wody wcale nie wyrasta ogon, broń boże! Ich ubrania się rozsypują,
a w ich miejscu pojawiają się... przepiękne, BALOWE suknie. Może
autorka chciała stworzyć coś nieoczywistego, możliwe, jej sprawa.
No ale bez przesady! Balowa suknia to chyba najgorsza rzecz w jakiej
można wejść do wody. Pomijam już tutaj fakt, że dziewczyna,
która z syreną ma wspólnego jedynie tyle, że tak jak ona zwodzi
rybaków, z definicji nie jest syreną, no ale taki ubiór to rzecz
cholernie niepraktyczna i do teraz nie mogę zrozumieć tego
posunięcia Cass.
A jak z wątkiem miłosnym? Może on
się broni? Myślę, że to kwestia upodobań. Jeżeli lubicie
przesłodzone, naiwne romanse mające w sobie wszystko, poza choć
procentem szans, że wydarzą się w prawdziwym życiu, możecie
śmiało brać się za lekturę. W innym przypadku nie polecam.
Związek Kahlen z Akinlim (co to w ogóle za imię?) jest sztuczny do
granic możliwości. Wieeelka miłość po spędzonym razem tygodniu
(!) i późniejsze wierne czekanie na wybranka (którego przypominam
– zna się z tydzień) około roku... Z całym szacunkiem, ale
takie rzeczy nie zdarzają się w prawdziwym życiu.
Sama fabuła wybitnie porywająca nie
była. Opis życia syren i wyjaśnienie czytelnikowi jakie reguły
rządzą światem, w którym żyją, zajął około 1/3 książki.
Reszta była niestety opisana dość skrótowo. Autorka potrafiła w
dwóch czy trzech zdaniach opisać jak wyglądało życie Kahlen
przez kilkadziesiąt lat . Poza tym w książce w zasadzie zbyt wiele
się nie dzieje. Fabuła jest prosta, przewidywalna, nic
szczególnego.
Jest jednak coś, co mogę pochwalić.
Autorce świetnie wyszedł sam wątek syren (poza tym... failem z
sukniami). Bardzo przejrzyście i sensownie opisała ich ideę,
zasady rządzące w tym interesującym świecie. Jakieś drobne
niedociągnięcia były, to fakt, ale ogólnie całość miała ręce
i nogi. Więcej nie chcę zdradzić, bo to według mnie jedyna rzecz,
dla której warto sięgnąć po tę książkę.
W jednym z postów pisałam, że nie
chcę przeczytać Rywalek. Teraz przynajmniej mogę to poprzeć
jakimiś konkretnymi argumentami, bo nie sądzę, by ta seria wiele
różniła się od Syreny. Jeżeli wszystkie wady tej powieści jakie
przedstawiłam Wam również by przeszkadzały, raczej nie traćcie
czasu na tę pozycję. Jeżeli jednak lubicie dynamiczne wątki
miłosne przepełnione wychwalaniem zalet swojego partnera i żalem
nad jego utratą oraz jesteście w stanie przeboleć obecność syren
w długich sukniach zamiast płetw, myślę, że jak najbardziej
możecie sięgnąć po tę powieść Kiery Cass.
Moja ocena: 5/10
Tytuł:Syrena
Autor:Kiera Cass
Wydawnictwo:Jaguar
Data wydania:03.2016
Serdecznie zachęcam do komentowania i obserwowania!
Znacie może coś innego (lepszego) o syrenach? :)
Przyznam szczerze, że jak dla mnie to nie brzmi zbyt zachęcająco. O ile wątek miłosny bym jakoś zniosła, tak syreny w sukniach, to jedna wielka parodia. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBo nie chodzi o to, żeby brzmiało zachęcająco, tylko jak sama nazwa wskazuje - szczerze. Też mnie zdziwiła taka wizja syren,ale co zrobić. Niby mały detal, a jak wiele zmienia :)
UsuńJa nie czytałam, ale wydaje się być fajna, więc mimo Twoich zastrzeżeń przeczytam, bo chce sama wyrobić sobie o niej zdanie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Czytam, piszę, recenzuję, polecam
Dokładnie, ile osób, tyle opinii. Widzę, że lubisz Rywalki, więc może Tobie Syrena się spodoba :)
Usuń